Osoby dotknięte stwardnieniem rozsianym często i bardzo chętnie sięgają po marihuanę jako lek. Podobnie jak naukowcy czy lekarze widzą oni w tej roślinie o wiele lepszą możliwość leczenia niż za pomocą innych lekarstw, które są używane przy tym schorzeniu. Jednak konopia jest w stanie tylko złagodzić symptomy towarzyszące tej chorobie, nie jest ona w stanie zatrzymać jej przebiegu.
Stwardnienie rozsiane to choroba polegająca na przewlekłym zapaleniu nerwów. Organizm przy tym spazmatycznie niszczy osłonki nerwowe oraz aksony mózgu i rdzenia kręgowego. W 2010 roku w Niemczech mówiono o tym, że na tą chorobę cierpi około 200.000 ludzi w tym kraju.
Co dokładnie wywołuje stwardnienie rozsiane, tego nie udało się jeszcze ustalić, jednak podejrzewana jest nadmierna reakcja układu odpornościowego, przez co impulsy nerwowe nie mogą być poprawnie dalej przekazywane. Skutkiem są miedzy innymi zaburzenia wzroku, zaburzenia koordynacji oraz napięcia mięśni, które są dla pacjenta bardzo bolesne.
Ponadto pojawia się drganie różnych części ciała, ogólnie zwiększone zmęczenie jak i zaburzenia snu oraz mowy. Choroba ta ma tak zmienny wpływ na jakość życia, że ze względu na je beznadziejność pacjenci często muszą się też zmagać z depresjami.
Stwardnienie rozsiane leczy się za pomocą leków zwiotczających mięśnie, jak Baclofen oraz Ticanidin oraz za pomocą leków przeciwdrgawkowych jak Gabapentin czy Clonazepam. Do tego dochodzą różne leki antydepresyjne oraz przeciwbólowe, co razem daje koktajl różnych leków, które trzeba codziennie zażywać.
Przy przyjmowaniu takiej ilości leków istnieje ryzyko, że mogą one mieć negatywne wzajemne oddziaływanie. Ponadto należy pamiętać o tym, że każdy z tych leków może wywoływać silne skutki uboczne. Cannabis jest jednak w stanie zastąpić większość tych leków i udowodniono naukowo, że niesie on za sobą mniej skutków negatywnych, a więcej pozytywnych.
Z punktu widzenia osób cierpiących na stwardnienie rozsiane zwykłe lekarstwa nie przynoszą im żadnej szczególnej poprawy, za to tym silniejsze były skutki uboczne. Najbardziej pomógł im jednak preparat na bazie cannabisu: dronabinol. Jedni mówią, że jest to dla nich zbawienie, inni, że cud, gdyż po zażyciu tego leku symptomy ich choroby całkowicie zniknęły i to nie na chwilę, a na kilka dni.
Skutki uboczne dronabinolu są mało odczuwalne, jednak z czasem jego działanie słabnie, przez co pacjenci zmieniają go na inny preparat o nazwie sativex. Jest to spray podawany doustnie, jednak o silniejszym działaniu.
Problemem przy tych lekach są oczywiście ich wysokie koszty. W Niemczech, gdzie w marcu zalegalizowano medyczną marihuanę kasy chorych raczej niechętnie ponoszą koszta takiego leczenia i wielu pacjentów zostaje na lodzie.