Przed 25 laty Donald Trump powiedział, że „narkotyki trzeba zalegalizować, aby wygrać z nimi wojnę.” Baronom narkotykowym trzeba odebrać wszystkie profity – tak wtedy uważał obecny Prezydent Stanów Zjednoczonych. Jednak jego Minister Sprawiedliwości, Jeff Sessions, który jest konserwatywnym zwolennikiem twardej linii, podczas kongresu w 2015 roku wyraźnie powiedział, jakie jest jego zdanie o paleniu marihuany: „Porządni ludzie nie palą”
Do tego wygląda też na to, że samo zdanie Trumpa też się zmieniło. W walce przedwyborczej określił on sytuację stanu Colorado, który w między czasie uzyskał przydomek „the Highest State” nie tylko ze względu na Rocky Mountains, ale również ze względu na największą ilość sklepów z marihuaną, jako poważny problem.
Rzecznik Trumpa Sean Spicer niedawno powiedział, że oczekuje on od władz państwowych większą stanowczość jeśli chodzi o zakaz cannabisu.
Mimo tej niepewności panuje raczej spokój i opanowanie. Jak mówi szef Arcview Group, Troy Dayton dla dużej grupy inwestorów i badaczy rynkowych, uważa on, że istnieje mała szansa na to, aby władza Trumpa mocno obstawała przeciwko przemysłowi konopnemu.
Sessions ma w prawdzie kilka szalonych poglądów i nazwał marihuanę jako trochę mniej groźną niż heroina. Jednak Dayton nie widzi powodów do zmartwień, jakoby dalszy rozwój rynku konopnego w Stanach Zjednoczonych był zagrożony. Jednym z powodów jest chociażby wysokie poparcie dla legalizacji marihuany wśród ludności.
Inwestorzy tej branży w międzyczasie zaczęli się jednak niepokoić, co pokazuje indeks giełdowy WEED, który od 2015 roku mierzy rozwój wartościowy przedsiębiorstw konopnych na giełdzie. W ostatnich miesiącach indeks znacznie znalazł się pod presją, jednak w skali rocznej znajduje on się nadal znacznie na plusie.